Przyjechał Żyd z „Wesela”
Spektakl "Ja jestem Żyd z Wesela" zaprezentowali na scenie "Powszechnego" aktorzy Starego Teatru z Krakowa. To była prawdziwa uczta duchowa, przede wszystkim za sprawą świetnego Jerzego Nowaka.
Inscenizację opowiadania Romana Branstaettera przygotował aktor, reżyser i profesor szkoły teatralnej Tadeusz Malak (sam gra adwokata - narratora). W roli tytułowego Żyda obsadził artystę, który jak nikt do niej się nadawał. Już wcześniej Jerzy Nowak pokazał mistrzostwo grając owego Żyda w "Weselu" Wajdy, czy u tego samego reżysera w "Ziemi obiecanej". - Kiedy gram role charakterystyczne, zawsze sięgam do źródeł - przyznał aktor podczas spotkania z dziennikarzami i młodzieżą. - Jako młody człowiek mieszkałem w Kolomyi, a do szkoły chodziłem - jak się to wtedy mawiało z - z Rusinami i Żadami - wyjaśniał. - Należę do pokolenia, które pamięta żydowski proletariat. Kiedy mu odejdziemy, nikt już nie będzie pamiętał o ich gwarze, dowcipie, niepowtarzalnym humorze.
80-letni aktor przyznał, że przygotowując się do roli Singera wzorował się na kuśnierzu Cygelaubie z Kolomyi. - Używam jego gwary, tak samo gestykuluję i mam na scenie jego poczucie humoru - przekonywał.
Widzimy zatem jak Hirsch Singer przychodzi do krakowskiego adwokata, by ten reprezentował go w sądzie podczas... rozprawy rozwodowej. Przyczyna decyzji starego człowieka jest bardzo prosta: zatracił tożsamość, od kiedy Wyspiański uczynił go jednym z bohaterów swego dramatu. Od tej pory nie jest już karczmarzem z Bronowic, u którego poeta Rydel wyprawiał wesele, ale jest "Żydem" z "Wesela". A co gorsza, jego córka nie jest już zwykłą Pepką, ale Rachelą. Tego jak na starego Żyda za wiele, bo co to za interes, by "wejść do literatury?" - pyta adwokata. Chce zakończyć swe życie w domu starców na Kazimierzu.
Szkoda, że takie spektakle i takich aktorów oglądamy w Radomiu tak rzadko.