Reklama
Reklama
Reklama

Radomiak na krawędzi

23 stycznia 2007

O kilka godzin przedłużyła się poniedziałkowa sesja Rady Miejskiej. Trzy godziny zajęła radnym dyskusja o sytuacji Radomiaka. Zakończyła się właściwie niczym - radni przyjęli tylko stanowisko o udzielaniu pomocy klubowi w "dotychczasowej formie ".

Czy jest ratunek dla Radomiaka? 

 



 

Oznacza to, że Radomiak otrzyma z kasy miasta, tak jak do tej pory, nie mniej niż 1 mln 451 tys. zł. Nie przeszedł wniosek mocno popierany przez PO, by klubowi przekazać 240 tys. zł. -  Pieniądze poszłyby na wynagrodzenia dla zawodników. W połowie lutego mijają trzy miesiące, od kiedy piłkarze nie dostają pieniędzy. To oznacza, że ich kontrakty tracą ważność w sposób automatyczny – argumentował Radosław Witkowski (PO).

Ale pierwsze pieniądze mogłyby się pojawić na koncie klubu dopiero po uchwaleniu budżetu miasta, a więc na przełomie lutego i marca. Wcześniej pieniędzy nie można przekazać ze względów formalno-prawnych. - Poza tym to pieniądze wirtualne - twierdził prezydent Andrzej Kosztowniak. - Konta Radomiaka są zajęte przez komornika. Nawet jeśli miasto dałoby pieniądze, to i tak nie trafiłby one do zawodników – argumentował.

Czy do czasu uchwalenia budżetu klub się rozpadnie? Zdaniem kibiców tak.  - Nikt nie będzie tyle wyczekiwał na zaległe wynagrodzenia - uważa Rafał Rezulski ze Stowarzyszenia Kibiców.  – Radomiak praktycznie już nie istnieje. To tak jak we francuskim filmie: był sobie człowiek, był sobie Radomiak. Tego nie da się opisać. To tak, jakby się straciło kogoś bliskiego – dodaje z żalem.