Nagła śmierć 14-latka w szkole. Rodzice chłopca: to był rak pnia mózgu
Rak pnia mózgu miał być przyczyną śmierci ucznia szkoły podstawowej w Gniewoszowie w powiecie kozienickim. Choroba nie dawał wcześniej żadnych oznak. Wstępne wyniki sekcji zwłok chłopca poznali rodzice Patryka. Prokuratura rejonowa w Kozienicach, która prowadzi śledztwo w tej sprawie, nie udziela na ten temat informacji.
Przypomnijmy: tragedia rozegrała się w miniony wtorek po godz. 14, kiedy Patryk po zakończonych zajęciach zaczął się uskarżać na ból głowy, wymiotował i zasłabł, a potem stracił przytomność. Reanimacja, którą prowadzili najpierw ratownicy z pogotowia, a potem lekarz z "erki", a następnie załoga Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, nie dała rezultatów. Chłopiec zmarł.
Prokuratura Rejonowa w Kozienicach, która zleciła wykonanie sekcji zwłok 14-latka nie informuje o wynikach badań. Jak zapewniono nas dzisiaj w prokuraturze, do Kozienic nie dotarły jeszcze wyniki sekcji i może to jeszcze jakiś czas potrwać.
Rodzice już wiedzą
Przyczyny zgonu podała natomiast w rozmowie z portalem echodnia.eu matka chłopca. - Robię to tylko dlatego, żeby nikt nie mówił, że nasz syn zażył jakieś tabletki, narkotyki. To nieprawda. Nasze dziecko nigdy tego nie robiło. Powiem to, bo jak nie ja, to nikt go nie obroni - powiedziała mama Patryka. Zrelacjonowała również to, co działo się po zajęciach z jej dzieckiem. Patryk miał w czasie lekcji wyjść do toalety i bardzo źle się poczuł. Po powrocie poinformował o tym swoją nauczycielkę, a ta zadzwoniła do mamy, żeby odebrała chłopca ze szkoły. Chłopiec zszedł jeszcze do szatni, w tym miał mu już pomóc kolega, przebrał się. Ale już było bardzo źle. Chłopiec zwymiotował, skarżył się na ból głowy, nogi, cały czas miał mdłości. Sam też zatelefonował do mamy. W pewnym momencie osunął się na podłogę. Wszystko widziała szkolna woźna, to ona zawiadomiła nauczycielkę i dyrektora szkoły.
- Byłam nam miejscu po dziewięciu minutach, kiedy weszłam do szkoły Patryk już leżał na materacu. Jeszcze ze mną rozmawiał, ale było coraz gorzej - opowiadała zdruzgotana matka. Patryk zmarł około godz.17.
- Patryk miał raka pnia mózgu. Tego dnia, guz nagle zajął część mózgu odpowiadającą za funkcje życiowe. A nigdy wcześniej nie było żadnych objawów, nie bolała go głowa, nie miał zawrotów, mdłości. Patryk poszedł do szkoły zdrowy, a jeszcze w niedzielę brał udział w zawodach sportowo - pożarniczych. Nic, absolutnie nic, nie wskazywało na to, że był tak poważnie chory - wyjaśniała zrozpaczona kobieta.
kat, bdb