Podwójne zabójstwo na Gołębiowie. Maciej S. nie przyznaje się do winy

26 lipca 2018

– Nie zabiłem Pauliny i jej dziecka. Nie przyznaję się do winy – mówił dzisiaj przed sądem Maciej S., którego prokuratura oskarża o podwójne zabójstwo: matki i jej niespełna półtorarocznego synka. – Dla mnie rodzina jest najważniejsza – podkreślał podczas rozpoczętego procesu mężczyzna.

  P1180679   Do tragedii doszło 12 maja 2017 roku w mieszkaniu bloku przy ul. Paderewskiego. Rodzina znalazła tam zwłoki 29-letniej kobiety i jej małego synka. Policja szybko zatrzymała, a prokuratura postawiła zarzuty Maciejowi S., który był wcześniej związany z zamordowaną; kobieta utrzymywała, że jest ojcem dziecka. Z aktu oskarżenia, który na dzisiejszej rozprawie odczytała prokurator Aneta Góźdź wynika, że Maciej S. 12 maja 2017 roku w Radomiu, działając w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia Pauliny K. oraz ze szczególnym okrucieństwem zadał jej narzędziem ostrokończystym nie mniej niż kilkanaście ciosów nożem w okolice szyi i klatki piersiowej, w tym cztery rany kłute w górną część pleców, międzyłopatkowe w okolice kręgosłupa, które penetrowały do głębokości 4 cm; sześć ran kłutych po stronie prawej szyi, powodując masywny krwotok i w konsekwencji jej zgon. Ponadto Maciej S. działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia 16-miesiecznego Miłosza K., oraz ze szczególnym okrucieństwem zadał mu narzędziem ostrokończystym, nie mniej niż kilka ciosów nożem w okolice szyi, powodując masywny krwotok i w konsekwencji jego zgon. - Nie przyznaję się do popełnienia tych czynów - mówił Maciej S., chociaż podczas przesłuchań złożonych na policji i w prokuraturze dokładnie opisywał zdarzenia z 12 maja ubiegłego roku.Wyjaśniał wtedy, ze przyjechał do Radomia, aby zapoznać się z aktami sprawy w sądzie, a ponieważ okazało się to tego dnia niemożliwe, pojechał na Paderewskiego. Mieszkanie miała mu otworzyć Paulina z dzieckiem na ręku. Poinformował ją, że chciałby z nią porozmawiać, ale ta kazała mu "wypierdalać". Podniosła na niego rękę, jakby chciała go uderzyć w twarz, wtedy on wyciągnął z kieszeni kurtki "multinarzędzie" z trzema ostrzami i zaczął jej zadawać ciosy. "Działałem na ślepo, a ona zasłaniała się Miłoszem, upadła. Nie chciałem tego zrobić. Nie chciałem ich zabić. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, nie wiem, co wyzwoliło u mnie taki stan. Przykro mi, że tak się stało, bardzo żałuję" - wyjaśniał do protokołów przesłuchań. Z Radomia wrócił do Warszawy, gdzie w sklepie kupił nowe buty i kurtkę, ponieważ te, które miał na sobie były zakrwawione. Torbę z tymi ubraniami następnie wyrzucił w okolicach Wieliszewa kolo Legionowa, gdzie mieszkała jego rodzina. Sąd odczytał wcześniejsze zeznania Macieja S. dotyczące m.in. znajomości i zażyłości z Pauliną K., tego, jak razem zamieszkali w Warszawie, o oświadczynach. "To było w sumie około trzech lat. Po tych oświadczynach ona miała takie roszczenia, bym kupił mieszkanie, samochód. Ja zarabiałem jako informatyk około 5 tys. zł, a ona jako pielęgniarka 2 tys. zł" - wyjaśniał. Z zeznań złożonych w prokuraturze wynika, że rozmawiali o dzieciach, ale "ona bardziej chciała, niż ja. A po oświadczynach zaczęła cisnąć"- miał mówić oskarżony. Precyzował też, w jaki sposób rozstali się, a Paulina wróciła z Warszawy do Radomia - miało do tego dojść po kolejnej kłótni obojga. - To nie są moje słowa - przekonywał dzisiaj w sądzie Maciej S. twierdząc, że został zmuszony do podpisania protokołów. Jednocześnie twierdził, że policjanci znęcali się nad nim i straszyli, twierdząc, że tylko w ten sposób policja będzie mogła dać ochronę jego mamie i jego dziewczynie Magdzie, która była w siódmym miesiącu ciąży.  - A rodzina jest dla mnie najważniejsza - podkreślał oskarżony. Maciej S. zaprzeczył - o czym także była mowa w protokołach z przesłuchań - jakoby robił badania dotyczące niepłodności, bo uważał się za zdrowego mężczyznę. Przyznał jednocześnie, że od 10 lat leczy się na depresję i miał dwie próby samobójcze. Podczas dzisiejszej rozprawy oskarżony przedstawił nową wersję pobytu w Radomiu 12 maja 2017 roku. Twierdził, że gdy nie zastał Pauliny w domu, wrócił do Warszawy. Sąd pytał oskarżonego, dlaczego wycofał się z wcześniej złożonych zeznań. - Gdybym wcześniej to zrobił, nie wiadomo, co by się stało z moja rodziną - wyjaśniał Maciej S. Przed Sądem Okręgowym, gdzie toczyła się rozprawa, rodzina i znajomi Pauliny K. zorganizowali milczący protest. Bożena Dobrzyńska  
Tags