Przedwyborczy festiwal z milionową stratą szpitala w tle
25 września 2015
Miasto pokryje ogromną stratę Radomskiego Szpitala Specjalistycznego. Radni zdecydowali o tym jednogłośnie, ale wcześniej zdążyli się ostro pokłócić. Wytykali sobie nawzajem, kto startuje w wyborach i dlaczego zabiera głos. Na mównicy nie zabrakło także parlamentarzystów przedwyborczo zatroskanych służbą zdrowia i pacjentami.
Strata RSS za 2014 rok wyniosła przeszło 19, 9 mln zł, a po doliczeniu kosztów amortyzacji - ponad 11 mln 886 tys. zł. Taką sumę gmina musi przelać na konto szpitala, inaczej - zgodnie z obowiązującym prawem - musiałaby go skomercjalizować. A tego - jak zapewniali radni Platformy i urzędnicy prezydenta Witkowskiego - nikt nie chce.
Można się było spodziewać, że podczas dzisiejszej, nadzwyczajnej sesji, dojdzie do starcia pomiędzy Anną Kwiecień, byłą wiceprezydent odpowiedzialną za zdrowie, a jej następczynią Anną Białkowską. Tym bardziej, że już wcześniej obie panie starły się w przedwyborczym żywiole zarzucając sobie omijanie prawa wyborczego i kłamstwa.
Jako pierwsza do ataku przystąpiła Anna Kwiecień, która poprosiła o podanie dochodów szpitala z NFZ na przestrzeni ostatnich lat, twierdząc, że strata RSS bierze się m.in. z tego tytułu. - Dochody z NFZ zaczęły spadać w 2011 roku, a były wcześniej takie lata, że wyniki finansowy był dodatni. Byliśmy zobligowani do podniesienia płac pielęgniarkom i położnym, wypłat lekarzom z tytułu wygranych przez nich procesów sądowych. W tym roku NFZ nie zapłacił szpitalowi ani złotówki za nadwykonania, a w poprzednich latach tak się działo, bo udawało nam się dogadać z Funduszem - wymieniała przyczyny fatalnej sytuacji RSS była wiceprezydent.
Do Anny Białkowskiej radni skierowali szereg szczegółowych pytań: o wspomniane już nadwykonania, o to dlaczego szpital nie ma zwiększonego kontraktu, dlaczego zatrudnia coraz więcej osób przez co rosną koszty. Wiceprezydent zaczęła jednak od uwagi pod adresem Anny Kwiecień: - Najlepiej na te wszystkie pytania odpowiedziałaby radna Kwiecień, która chyba zapomniała, że w rozwiązywaniu problemów szpitala zawsze służyła jej pani premier Ewa Kopacz. A ponieważ nie podziękowała, to ja zrobię to w jej imieniu... - mówiła.. Do wielu kwestii podnoszonych w pytaniach nie odniosła się, stwierdziła jedynie, że ani PiS, ani Po nie są winne, tego jak funkcjonuje system ochrony zdrowia, "ale ważne jest jakiego szpital ma menadżera". Zaapelowała, by przegłosować projekt uchwały, bo nie chce znęcać sie nad poprzednia ekipą". Zapowiedziała, że na inne pytania odpowie na piśmie.
Zdumienia nie krył szef klubu radnych PiS Jakub Kowalski i natychmiast poprosił o przerwę, by naradzić się z kolegami. - Ktoś zwołuje sesje nadzwyczajną, a potem odmawia udzielenia odpowiedzi na pytania? - dziwił się. Po przerwie zdradził, że chciał prosić odroczenie sesji, ale jak się okazało do radnych PiS przyszedł prezydent Witkowski i zapewnił, że odpowiedzi będzie udzielać dyrektor szpitala i dyrektor wydziału zdrowia w magistracie. Tak też się stało: Marek Pacyna drobiazgowo wyjaśniał, w jaki sposób i z jakich przyczyn strata szpitala tak narosła. Podawał co do grosza kwoty z poszczególnych lat ( z amortyzacja i bez niej) począwszy od 2010 roku, wyjaśniał, że nie wszystkie etaty stanowią koszty (bo np. staże lekarskie są refinansowane).
Radna Kwiecień w ponownym wystąpieniu z ironią odpowiedziała Białkowskiej, że nikogo nie upoważniała, by w jej imieniu komukolwiek dziękował. - Sama potrafię to zrobić - odcięła się. Potem dopytywała o różne kwestie, m.in. dlaczego oba radomskie szpitale dyżurują 24 godziny na dobę jednocześnie (zniesiono naprzemienność tych dyżurów), co podnosi koszty, mówiła że zatrudnienie jest obwarowane przepisami NFZ. - Pytam, choć znam odpowiedź - przyznała, na co prowadzący obrady Wiesław Wędzonka zapytał: skoro pani wie, to po co pyta? - Żeby wszyscy wiedzieli, jakie są przyczyny sytuacji finansowej szpitala - odparła, ale w ripoście usłyszała, że tak się zachowuje, bo startuje do Sejmu.
- Ja też startuję. To żaden wstyd - próbował żartować były prezydent Andrzej Kosztowniak. Marek Suski nie żartował, ale również uznał, że głos powinien zabrać. Wcześniej zrobił to - także ubiegający się o mandat parlamentarny - Krzysztof Sońta. Odbiegł nieco od tematu wypowiadając się - oczywiście krytycznie - o starcie w wyborach z Radomia, ludzi spoza miasta. Miał rzecz jasna na myśli Adama Bielana. Wojciech Skurkiewicz (chce zamienić fotel senatora na poselski) po prostu był.
Przedwyborcze harce podsumował szef klubu PO Jerzy Zawodnik: - Gdyby nie festiwal wyborczy, to już dawno bylibyśmy w domu.
Bożena Dobrzyńska